W jednym z moich artykułów sławię fenomen wielkiego Namysłowianina pana Kazimierza Jakubowskiego, z którym łączyła mnie wielka życzliwość i wola stworzenia „czegoś” dla namysłowskiej kultury.
Rodziło się w naszych głowach szereg pomysłów i takich, których realizacja nie była problemem, ale i takich, które nie przerodziły się niestety, w czyn. O dwóch niespełnionych opowiem. Pierwszy z nich to nagranie płyty w duecie pana Kazimierza z moim wielkim przyjacielem szkolnym Jurkiem Kahankiem. W moim domu odbywały się „koncerty” obu panów, w których dominował niezwykły głos Jurka i jedyna, niepowtarzalna interpretacja utworów przez pana Kazimierza. Ach – co to był za duet! I kiedy udało mi się załatwić prywatne studio nagrań we Wrocławiu i kiedy – wydawało się – inicjatywa dojdzie do skutku – tragedia! Serce Jurka odmówiło posłuszeństwa. Niestety przeszedł On na tę lepszą stronę, by tam grać na nieodłącznej gitarze i śpiewać, śpiewać, śpiewać.
Drugi pomysł to książka o znanych Namysłowianach. Jako długowieczni mieszkańcy miasta mieliśmy w pamięci nazwiska, naszym zdaniem, bardzo ciekawych mieszkańców, których lista wciąż rosła o nowe postaci. Podzieliliśmy między siebie nazwiska znanych, już nieżyjących Namysłowian, którzy „kiedyś tam” tworzyli koloryt i charakter miasta; nauczycieli, lekarzy, prawników, osobliwych postaci, sportowców itp., o których mieliśmy napisać wspomnienia, by następnie z tych wspomnień stworzyć książkę. Dotarcie do potomnych wielu z owych Namysłowian okazało się w większości niemożliwe, a ci, na których liczyliśmy poza mało istotnymi informacjami nie wnosili wiele ciekawego. Ubolewaliśmy nad przemijaniem, ale i nad nietrwałą pamięcią o tych, o których już nikt pewnie nigdy pamiętał nie będzie.
Dzięki staraniom pana Tadeusza Wincewicza ukazała się w ubiegłym roku, pośmiertnie, książka pana Kazimierza „Wyblakłe fotografie”, która w jakiejś części wypełniła ten nasz pomysł. Warta przeczytania, jak każda z jego książek. Ta w oryginalny sposób przedstawia m.in. sylwetki kilku Namysłowian z najbliższego otoczenia autora.
Dziś chciałabym wskrzesić wspomnienie o postaci, która miała zostać jednym z bohaterów owej książki. Przypomnę sylwetkę skromnego, szlachetnego, mądrego i niezwykle uczciwego człowieka – nauczyciela Liceum Ogólnokształcącego w Namysłowie – prof. Eugeniusza Bąka ( 1933 – 1977).
Profesor Eugeniusz Bąk rozpoczął pracę w Szkole Podstawowej i Liceum Ogólnokształcącym (taką nazwę wówczas nosiła Szkoła na ul. Mickiewicza) w pięćdziesiątym czwartym roku, bezpośrednio po ukończeniu studiów. Przybył z Rzeszowszczyzny by osiąść tu do kresu swojej, niestety zbyt krótkiej życiowej drogi.
Pełnił funkcję wicedyrektora Liceum, a ponadto uczył geografii, przysposobienia wojskowego i języka angielskiego. Dla uczniów był wzorem „sprawiedliwego”, przyzwoitego i szlachetnego pedagoga. Prywatnie – moim szwagrem, ale już po zdaniu przeze mnie matury. Wspomnienie o profesorze może być zatem zbyt osobiste, posłużę się więc fragmentem refleksji o nim pióra jego ucznia dr Michała Boczara, zawartej w Księdze Pamiątkowej wydanej z okazji Jubileuszu pięćdziesięciolecia Szkoły: …